- Bronisław Wildstein - - Bronisław Wildstein -
2159
BLOG

Bronisław Wildstein - Książka "Ukryty" - 2 fragment

- Bronisław Wildstein - - Bronisław Wildstein - Kultura Obserwuj notkę 33

Człowiek wyglądał, jakby ktoś ułożył go na drodze. Nasączony alkoholem spoczywał wzdłuż jej krawędzi. Przejechały po nim równiutko dwie opony jednej strony samochodu. „Wszystko możliwe: pijany gość zasypia na drodze, a ktoś rozgniata go precyzyjnie jak na pokazie i spokojnie jedzie dalej” — wyrażał powątpiewanie Wujcikiewicz. Jego wielki korpus kiwał się na krześle.

Poza tirem policjanci nie znaleźli żadnych śladów hamowania. W ogóle żadnych śladów. Przy zwłokach nie było nic, co pozwalałoby je zidentyfikować. Nie tylko dokumentów — nic osobistego, żadnej rzeczy. W kartotece nie było jego odcisków. Dobrze ubrany i przede wszystkim świetnie zbudowany. Musiał regularnie ćwiczyć i dbać o siebie. Postawny chłop. Nic nie pozwalało go rozpoznać, również zmiażdżona twarz. Nikt go nie szukał. „Solidny chłop, a rozpłynął się, jakby go nie było” — podsumował Wujcikiewicz, który miał skłonność do poetyzowania.

Ciało miało jednak kilka nietypowych blizn: jedna na prawym ramieniu wyglądała jak ślad po kuli,
a największa, która biegła przez całą lewą pierś, mogła być pamiątką po nożu albo podobnym ostrzu. Na lewej łopatce trup miał tatuaż. Niezbyt wyszukany: wąż oplatający się wokół sztyletu.

Minęły trzy dni, gdy dyżurny z portierni zadzwonił do Tatara: przyszła kobieta, która twierdzi, że wie, kto jest poszukiwanym przez policję denatem. Młodszy aspirant niespodziewanie po-myślał, że tym razem złapie nitkę, za którą podąży w tajemnicę śmierci na poznańskiej szosie. Miał wrażenie, że zawsze rozpoznaje ten moment, gdy w śledztwie pojawia się coś ważnego. Gdy jednak w drzwiach stanęła Sylwia Nawrot, przez moment wpatrywał się w nią, nie myśląc o niczym. Rutyna przywołała go do porządku.

— Zaczniemy od identyfikacji. Mogę pani okazać zdjęcia. Ale wolałbym jednak, aby pani osobiście obejrzała zwłoki. Tylko że — zawahał się — są one w strasznym stanie, to znaczy zmasakrowane przez samochód.

— Wytrzymam — odpowiedziała chłodno.

— Na początku jednak pokażę zdjęcia.

Nawrot, nie zmieniając wyrazu twarzy, oglądała kolorowe fotografie, które rozsypał przed nią na biurku. Krótki dreszcz, który wstrząsnął ciałem kobiety, mógł być tylko złudzeniem.

— Jestem pewna, że to on. Trzydzieści sześć lat. Metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, około stu kilo mięśni, blizna po kuli na prawym ramieniu i od noża, tak mi mówił, na lewej piersi. Na plecach po lewej stronie wytatuowany sztylet i wąż. Możliwe, aby wszystko to powtarzało się u kogoś innego? Zresztą — nachyliła się nad zdjęciami zmiażdżonego korpusu i głowy przypominającej szmacianą lalkę, nad którą pastwiło się szalejące dziecko — ja go poznaję. Wiem, że to on.

— Skąd pani wie?

— Trudno odpowiedzieć. — Wzruszyła ramionami. — Pewne rzeczy się wie.

— Ale zdecyduje się pani obejrzeć zwłoki w prosektorium?

—Naturalnie — potwierdziła obojętnie, jakby chodziło o formalność.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura